Podcast #12

Chciałabym Wam przybliżyć moje osobiste i autorskie porównanie: podróże autostopem do pracy w marketingu.

Transkrypcja:

Podcast #12

Dzień dobry, cześć i czołem. To ja – Ada, a to jest dwunasty odcinek Phrasówki. Wybory mamy za sobą, wieczór wyborczy pełen emocji, rozczarowań, łez, płaczu, śmiechu, wręczanych kwiatów i wymawianych podziękowań jest już oficjalnie zakończony. Stwierdziłam, że mój podcast chyba nie odnajdzie się w dzisiejszej ścianie postów dotyczących zadowolenia, niezadowolenia, pakowania się do innego kraju itd. Oczywiście nie odbierzcie mnie źle – każdy ma święte prawo do wyrażania swojej opinii, o tyle o ile jeszcze mieści się ona w ramach zdrowego rozsądku, kultury i poszanowania do drugiego człowieka. Natomiast nie ukrywam, że gdy otworzyłam dzisiaj rano Facebooka to mój feed był bardzo, ale to bardzo monotematyczny. Dlatego też, aby dodać Wam nieco oddechu od tych wszystkich rozmów przy kawie na temat tego… stary, ale masakra, co to się znowu podziało… dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o może nieco bardziej przyjemnym temacie. Chciałabym Wam opowiedzieć o jednej z największych i najlepszych przygód w moim życiu, jaką była podróż autostopem. I podzielić się kilkoma przemyśleniami, które przyszły mi do głowy w „trasie”. Chciałabym też Wam przybliżyć moje osobiste i autorskie porównanie: podróże autostopem do pracy w marketingu. Oraz to, dlaczego moim zdaniem, każdy kto w swojej pracy: ma kontakt z ludźmi; zajmuje się mediami społecznościowymi; buduje markę (swoją lub czyjąś); działa – chce zrozumieć ludzi; chce coś sprzedać lub dowiedzieć się również nieco więcej o samym sobie – dlaczego każdy z Was powinien się na taką podróż zdecydować (o ile oczywiście czuje się na siłach).

Zacznijmy może od tego, że nigdy nie byłam typem osoby autostopowicza. Akceptowałam moją twarz tylko i wyłącznie w makijażu. Gdzieś w głowie postawiłam sobie taką granicę, że inaczej być nie może. Raczej preferuję wygodę w życiu. Lubię dobre jedzonko. Lubię podróże, ale takie bezpieczne. Niekoniecznie chcę (z własnej woli) przez cały dzień nosić ciężkie rzeczy na plecach. Kojarzy mi się to jedynie z tym, jak mieszkałam w akademiku i musiałam na czwarte piętro wnosić walizkę pełną słoików. Jak wysiłek to raczej na siłowni, jak spacer to w niedzielę, jak wycieczka to na spokojnie. Nie widziałam siebie w roli autostopowiczki. Nie kojarzyło mi się to w ogóle, w żaden sposób z przyjemnie spędzonym czasem. Ale tak to w życiu bywa, że kończy się okres, kiedy cieszysz się na gratisy w Sephorze, a zaczynasz w życiu dostrzegać coś więcej. I oczywiście niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto całe życie robi same dobre rzeczy. Pewnie teraz dostałabym kamieniem w głowę od Grety Thunberg, która mając kilkanaście lat występowała na szczycie klimatycznym. Ale powiedzmy, że ona jest wyjątkiem dość kontrowersyjnym. Na podróżowanie autostopem namówił mnie mój (jak to żargonem wizażowym się określa) towarzysz życia. Czy są tutaj dziewczyny, które kiedyś korzystały regularnie z Wizażu? Może nadal korzystacie? Pamiętam, że na tym forum dość aktywnie przesiadywałam i właśnie tam było takie określenie TŻ – towarzysz życia. W każdym razie mojego towarzysza życia część z Was zna pod imieniem Dawid. To znaczy on tak ma na imię. To nie jest tak, że ma na imię jakoś inaczej. Ale wiecie.. to fajnie brzmi, że powiesz, że znasz kogoś pod jakimś imieniem. Wiecie o co kaman. Tak jakby gdzieś, w innym kraju Dawid mógłby być Zbigniewem, ale jest Dawidem i mam nadzieję, że w każdym kraju pozostanie Dawidem. No więc Dawidowy Dawid namówił mnie na wspólny wyjazd autostopem, ponieważ wcześniej już tak podróżował i jego zdaniem to było super. Jak już się domyślacie byłam średnio przekonana, ponieważ niekoniecznie kojarzyło mi się to z fajnymi rzeczami. Poza tym, jak pewnie wiele kobiet zrozumie, wiemy dobrze o tym, że facetowi wystarczy: mały plecak, para czystych majtusiów, kąpiel w jeziorze, jeden szampon (który służy do mycia włosów, mycia ciała, płukania uszu, do okazyjnego umycia okularów, szybki telefonu, plamy na przednim siedzeniu auta po musztardzie z hot doga ze stacji). Kobiety mają jednak trochę więcej oprzyrządowania ze sobą i muszą o to dbać. To nie jest też do końca prawda. Ale przekonałam się o tym nieco później. Kiedy już poczułam, że jestem ready żeby obcy ludzie z zagranicznych krajów zobaczyli moją buzię w wersji bez makijażu i lekko zaspanej. Stwierdziłam, że jestem w stanie ewentualnie zaakceptować noszenie plecaka i postaram się podołać nie zawsze komfortowym warunkom. Wtedy zaczęliśmy planować nasz autostopowy wyjazd. Zabrało Nam to cztery lata.

Pewnie wielu z Was tego nie wie (myślę, że spora większość), ale jako dziewiętnastolatka wyjechałam do Francji pracować jako fille au pair, czyli opiekunka do dzieci. Jakimś cudem przypadła mi wtedy wspaniała lokalizacja, ponieważ pojechałam do Saint-Tropez. A to były takie czasy, kiedy w klubach leciała piosenka Welcome to Saint-Tropez. A ja wtedy byłam – pamiętam – tutaj niedaleko, w jednym z takich klubów, który już nie istnieje i siedziałam i myślałam sobie: o mamo, ja będę tam za miesiąc. To było naprawdę super uczucie, jak dla dziewczyny, która miała kilkanaście lat i niekoniecznie wiele czasu spędzała na zagranicznych wakacjach. Mój wyjazd potem w efekcie się nieco skrócił, bo jednak opieka nad dziećmi to niekoniecznie mój konik. Chociaż aktualnie z moją dziesięciomiesięczną siostrą odkrywam meandry opieki nad dziećmi. Ale wtedy jeszcze tego nie ogarniałam. I nie wierzyłam, że ogarnę. A to też jest bardzo potrzebne. Sam wyjazd jednak wspominam wspaniale. I w sumie z moją rodzinką też rozstałam się w przyjemnych stosunkach. Także nie było źle. To co ze mną pozostało, to fascynacja pięknym lazurowym wybrzeżem, na które patrzyłam oczami dziecka, które na wakacje wyjeżdżało na obóz harcerski do Gorzowa Wielkopolskiego i budowało kuchnię z drewna. Szczytem wycieczek, które miałam za dzieciaka były kolonie albo te słynne półkolonie, na które wszyscy rodzice wysyłali dzieci, aby nie snuły się po domu i nie smuciły. Jechaliśmy sobie wszyscy na ten basen albo pograć w kosza i właśnie ja – taka mała Ada, która na wakacje pakowała do małego plecaczka strój kąpielowy i kanapki z pomidorem zobaczyła lazurowe wybrzeże i po prostu przepadła. Potem zdecydowałam się na studia związane z językiem francuskim i wyjechałam jeszcze kilka razy do Francji. Miałam tam mnóstwo wspaniałych przygód i poznałam super ludzi, ale to historia na zupełnie inny podcast, który również mam w swojej mini kolejce podcastów. Dawid wiedział jaką lokalizację ma mi zaproponować, abym zgodziła się na wyjazd autostopem. Więc zdecydowaliśmy: wylatujemy do Barcelony, kierujemy się do Andory, następnie zwiedzamy Francję, Niemcy, Czechy i wracamy do domu.

Dlaczego musisz jechać autostopem? Szczególnie, jeśli chcesz zrozumieć ludzi, a wierzę, że większość z nas chce zrozumieć ludzi, albo przynajmniej samego siebie. Właśnie dlatego, że nauczysz się o innych o wiele, o wiele więcej niż na wszystkich szkoleniach sprzedażowych i marketingowych.

Punkt pierwszy: twoją grupą docelowa nie są wszyscy. Z czasem przekonasz się, a im prędzej tym lepiej, że Twoją grupą docelową nie będą właściciele drogich aut. Chociaż w naszym przypadku zdarzył się jeden fajny, bardzo przyjemny wyjątek w postaci Katalończyka, który razem ze swoją rodzinką zabrał nas jako pierwszy do super nowiutkiego mercedesa. Twoją grupą docelową nie będą ludzie, którzy po prostu nie będą chcieli Cię zabrać i musisz to uszanować, bo to święte prawo każdego. A im szybciej odnajdziesz tych, którzy chętnie cię zabiorą tym lepiej. Dlatego, jeśli masz swój produkt, reklamujesz go, robisz cokolwiek związanego z dotarciem do ludzi, którzy będą zainteresowani tym, co robisz lub tym, co chcesz sprzedać powiedz sobie szczerze, że nie możesz celować do wszystkich. W życiu to też naprawdę się przydaje. Wewnętrzna akceptacja, że nie musisz się wszystkim podobać bo nie jesteś tą słynną pomidorową, jak to leciało w tytule tego fanpage’a na Facebooku. Przekonasz się o tym, kiedy ludzie zaczną Ci pokazywać środkowe palce przez szybę, pukać się głowę, patrząc na ciebie z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy albo proponując ci podróż pod warunkiem, że zapłacisz za nią kilkadziesiąt euro. Bo przecież tak robią autostopowicze.

Punkt drugi: jeśli chcesz coś sprzedać, zrozum lejek sprzedażowy. A powinieneś też go zrozumieć, jeśli jesteś konsumentem. A jesteś. Lejki sprzedażowe są różne. Zaprojektowane docelowo dla klienta jako część strategii. Dzisiaj skupimy się na prostym lejku skomponowanym z trzech etapów. Czyli takim może niekoniecznie poprawnym, ale przymkniemy na to oko. Świadomość, zainteresowanie i zakup. Świadomość to twój postój w miejscu, w którym stoisz z kartką, na której masz napisaną lokalizację. Stoisz, wystawiasz sobie kciuk, hasztag z flagą, nazwą miastą, uśmiechem, czymkolwiek. Łapiesz uwagę ludzi, którzy dowiadują się kim jesteś i gdzie jedziesz. Przejeżdżają. Jedno, drugie, trzecie, piąte, dwudzieste, pięćdziesiąte auto i potem stwierdzasz, że… że chyba ta nazwa miasta to nie jest do końca dobry pomysł. Więc na przykład, jeżeli jedziesz do następnego kraju, który jest gdzieś za granicą, jest gdzieś przy granicy no to piszesz nazwę kraju. Tak po prostu. Żeby każdy zabrał Cię gdziekolwiek. Jednak mimo wszystko zostajesz zapamiętany w świadomości tych wszystkich ludzi. Oni Ciebie widzą. Część przechodzi do drugiego etapu lejka sprzedażowego, a część po prostu przechodzi dalej i idzie swoją drogą. I to jest w porządku. Ok. Jesteś na stacji benzynowej – o ile masz wystarczająco szczęścia, ponieważ stacja benzynowa to jest tak naprawdę rewelacyjne miejsce do łapania autostopa. Uwierzcie mi – mówię to ja – autostopowiczka z krwii i kości. Byłam raz na takim wyjeździe. Ale na stacji benzynowej możesz podchodzić też do innych ludzi i zadawać im pytania: Hej, gdzie jedziecie? Może moglibyśmy się zabrać z wami? I zobaczcie jesteśmy czyści, myliśmy się wczoraj, mamy małe plecaki, jesteśmy sympatycznie, rozmawiamy po angielsku i w ogóle jesteśmy wymarzonymi ludźmi, których chcielibyście teraz ze sobą zabrać do auta. Taka umiejętność sprzedażowa bardzo przydaje się podczas autostopowania. No więc, stoicie sobie na tej stacji benzynowej, podchodzicie do ludzi, jesteście jak taki post na Facebooku zrzucony pinezką na daną lokalizację z promieniem kilkuset metrów, wchodzicie i pytacie się ludzi – nadal jesteście w tej świadomości: oni was widzą, podchodzicie do nich, albo nawet pokazujecie czasem kartkę/karton z nazwą konkretnego miasta lub kraju, do którego chcecie jechać. I następnie przechodzicie do drugiego etapu lejka, który nazywa się zainteresowanie. Do zainteresowania wrzucamy wszystkie osoby, które zatrzymują się, rozmawiają z Tobą i część z nich z Tobą jedzie (tzn. zabiera cię do swojego auta), a część po prostu odjeżdża dalej. Dlatego, że np. okazuje się, że nie jadą w tym kierunku, nie dogadaliście się co do lokalizacji (bo ty np. nie znasz dobrze mapy i nie wiesz jaka tam obok może być jakaś mini miejscowość, do której jedzie dana osoba), nie znacie języka (np. my nie znaliśmy hiszpańskiego, więc… natomiast byliśmy w Katalonii, więc jakby dlatego częściowo dogadywaliśmy się po francusku. Potem w Andorze już zupełnie po francusku). I jesteście po prostu w tym etapie zainteresowania: dana osoba się zatrzymuje, gadacie sobie, pokazujecie, oni: nie nie, jednak jedziemy dalej, jednak musimy, no to przykro nam, miłego dnia. Część osób zabieracie ze sobą. I cóż tu więcej powiedzieć. To jest drugi etap – zainteresowanie. To tyle. Przechodzimy do etapu: zakup. Czyli: zakup, to są osoby, które zabrały Cię ze sobą. One Cię po prostu kupiły. Kupiły Cię jako autostopowicza. Powiedziały: Hej – ja Ciebie kupuję, ja Ci wierzę. Mam wolne miejsce. Nie mam absolutnie żadnego problemu z tym, aby Cię zabrać. Bo często się zdarzały osoby, które jechały całym pustym autem, ale nie miały po prostu ochoty Cię zabrać. I tu wracamy do punktu pod tytułem: twoją grupą docelową nie są wszyscy. I po prostu: ktoś Cię kupił. Nawet, jeżeli nie byłeś na stacji benzynowej – ktoś się zdecydował. Dotarłeś do niego swoją reklamą. I to jest bardzo prosta strategia. Bardzo proste myślenie, ale tak naprawdę masowo napotykałam się na to, że wiele osób nie rozumie, w jaki sposób to działa. Szczególnie, jeśli są początkującymi w branży marketingowej albo po prostu, jeśli są klientami. Kurcze, czemu ta reklama mi się wyświetla? Ta reklama wyświetla Ci się dlatego, że wszedłeś/weszłaś na stronę internetową i np. klikasz po różnych produktach i wtedy złapał cię np. pixel Facebooka, który kiedy jesteś na Facebooku nakierował Cię nadany produkt, który już przeglądałaś. Bo wtedy wpadasz do drugiego etapu lejka sprzedażowego. Nie jesteś już osobą, której pokazuje się pierwszy raz dany produkt, tylko widzisz go po raz kolejny. Wystarczy, że zobaczysz go kilkanaście razy, a zwiększa się prawdopodobieństwo, że go kupisz. I że zdecydujesz się na coś takiego, na daną usługę albo dany produkt. Dlatego stojąc właśnie na stacji benzynowej nasze szanse były największe, ponieważ dana osoba nie tylko widziała nas z daleka i przejeżdżała dalej, ale już musiała nawiązać z Nami jakiś kontakt: podchodziliśmy do niej, pytaliśmy się więc, musieli nam albo powiedzieć wprost, że nie chcą nas zabrać, albo wymyślić na szybko jakąś wymówkę albo po prostu odejść dalej, co też się czasem zdarzało. Mieliśmy też taką naprawdę fantastyczną sytuację, kiedy byliśmy w Hiszpanii pod Barceloną. Na stacji benzynowej nie umieliśmy znaleźć tego stopa i w pewnym momencie podeszliśmy do jakiejś pani, która powiedziała, że ona nie ma za bardzo miejsca, bo ona jest z dziećmi. I potem okazało się, że ta Pani jest ze znajomymi, którzy jadą drugim autem. I oni zaproponowali Nam, że oni nie chcą tych swoich dzieci rozdzielać, no bo jakby wiadomo, że rodzeństwo chce siedzieć sobie razem i rozmawiać, ale każdy z nich ma po jednym miejscu i w sumie jadą do tej samej lokalizacji, do której my chcemy się dostać, więc zabrali Nas ze sobą i to był mega spory kawałek. Swoją drogą polecam bardzo: jeżeli nie jesteście czegoś pewni, a my w tym momencie pomimo tego, że to byli bardzo sympatycznie ludzie i tacy się wydawali już na pierwszy rzut oka, to zdecydowaliśmy się na to, żeby Naszym znajomym udostępnić Naszą lokalizację na Facebooku, tak po prostu – czysto prewencyjnie. Taka rada doświadczonej autostopowiczki.

Punkt trzeci, który jest na dzień dzisiejszy ostatnim punktem, który chciałabym Wam przekazać (ale myśle, że tak naprawdę w tym całym podcaście jest on najważniejszy), to jest to, że nie potrzebujesz wiele. Zazwyczaj wydaje Ci się, że potrzebujesz o wiele więcej niż w rzeczywistości. A wyjazd autostopem uświadamia Ci, że filiżanka kawy rano to mega przyjemność (nawet jeżeli to jest plastikowy kubek, sztucznie przygotowanego cappuccino z maszyny). Chociaż i tak w Hiszpanii są tak fajne maszyny z kawą, że w naszej Polsce połowa się nie umywa do mocy tej kawy i smaku. Uczucie satysfakcji po tym, gdy dojedziesz do celu i rozłożysz namiot w górach, po czym weźmiesz sobie gorący prysznic, zjesz coś ciepłego. Uczucie kiedy pijesz chłodną wodę w mega upalny dzień. Kiedy zwiedzaliśmy Francję na dworze były czterdzieści dwa stopnie, więc ten ostatni punkt szczególnie doceniliśmy. Tego dnia również spotkaliśmy bardzo wielu cudownych ludzi. Między innymi do drugiego etapu lejka sprzedażowego, a następnie do trzeciego etapu lejka sprzedażowego wpadł pewien pan, który widząc jak stoimy na wzgórzu (naprawdę nie było tam ani centymetra cienia, a my staliśmy na pełnej patelni o godzinie 13:30), podjechał pustym autem (które było klimatyzowane) i pełen troski (jak się potem okazało był ojcem chyba piątki dzieci) powiedział, że mamy natychmiast wsiadać i zawiózł nas w idealne miejsce. Potem spotkaliśmy dziewczynę, która naprawdę o tyle, o ile można powiedzieć o kimś, że nie wygląda jak na osobę, która zabrałaby cię autostopem, ponieważ przedstawia sobą pewien zaawansowany status społeczny i myślę, że zamożność swego rodzaju. Tak – zabrała Nas ze sobą jedna dziewczyna, która kiedy już wsiedliśmy do auta i rozmawialiśmy po angielsku to nagle okazało się, że ona też jest Polką i że mieszka w Monako i że w sumie tam się właśnie wyprowadza. Także naprawdę mieliśmy wspaniały dzień.

Clue tego, co chciałabym Wam przekazać to jest to, że autostop nauczył mnie, że warto próbować – zawsze. Warto zrozumieć innych ludzi. I to, w jaki sposób musisz też im się przedstawić. Że jeżeli ktoś jest sam i jedzie pustym autem, to musisz nie sprawiać wrażenia, że jesteś jakąś groźną osobą, czyli np. najpierw wysłać (jeżeli jesteś w parze) dziewczynę, która przyjdzie i po prostu zapyta się: hej, bo my jesteśmy tutaj parą, podróżujemy czy może mógłbyś nas ze sobą zabrać. Ponieważ niektórzy ludzie też nie czują się z tym pewnie. Zrozumienie drugiego człowieka i tego, w jaki sposób się zachowuje naprawdę bardzo pomaga w życiu. A drugą najważniejszą lekcją jest to, że tak naprawdę bardzo, bardzo niewiele potrzebujemy. A mamy wiele rzeczy i kupujemy jeszcze więcej rzeczy, które nie dają nam oczywiście szczęścia. Wiem, że to jest takie częściowo puste hasło znane nam z wielu gazet i panującej mody na minimalizm, ale tak rzeczywiście jest, że wyjazd autostopem sprawia, że cieszysz się z małych rzeczy, które masz na co dzień. I może z takim właśnie prostym przekazem zostawię Was dziś.

Mam nadzieję, że to, o czym Wam dzisiaj opowiedziałam w jakiś sposób wpłynie na Was i sprawi, że będziecie doceniać takie proste rzeczy. Życzę Wam wspaniałego tygodnia. I słyszymy się już niedługo. Pa, pa.