Dzisiejszy odcinek skupi się wokół tematu fake’u. Nie będziemy jednak rozmawiać o podrabianych kontach na Instagramie lub podrabianych torebkach Louis Vuitton – opowiem Wam o fake news.
Podcast #5
Hej wszystkim! A może raczej: hejka kochani! Jak mówi wiele instagramowych influencerek i youtuberek. Dziś mamy odcinek piąty, więc z tej okazji przybijam sobie piątkę <odgłos przybijanej piątki> To prawie tak, jak polubienie własnego posta na Facebooku. Mam nadzieję, że to nie będzie na nagraniu brzmiało, jakbym próbowała zabić jakąś muchę.
Dzisiejszy odcinek skupi się wokół tematu fake’u. Nie będziemy jednak rozmawiać o podrabianych kontach na Instagramie lub podrabianych torebkach Louis Vuitton – opowiem Wam o fake news. O tym, jakie są konsekwencje takiego zjawiska. A także, jakie może być rozwiązanie dla tej nierównej walki z falą nieprawdziwej informacji, z którą tak naprawdę ma do czynienia każdy z Nas, jeśli tylko posiada konto w mediach społecznościowych i korzysta z niego. A wierzę, że jeśli słuchasz tego podcastu – to właśnie tak jest.
W tym odcinku przeczytasz o:
Właśnie kupiłem bilet na prom. 26 lipca nad ranem opuszczę UK. Mam nadzieję, że na zawsze. Kierunek –> Polska – ten wpis został opublikowany na Twitterze przez użytkownika o nazwie Tomek emigrant. I doczekał się odpowiedzi samego premiera Mateusza Morawieckiego, który z ogromną radością i entuzjazmem odpowiedział na tweeta, niemalże zapraszając pana Tomka na biesiadę równą tej ze spotu reklamowego z życzeniami wielkanocnymi. Ale nie zaprosił, żeby nie było. Tak czy inaczej, zdecydowane 10/10 w skali gościnności. Nagle jednak pojawiło się o wiele więcej wpisów o podobnej lub tej samej treści. Krążą pogłoski, że najprawdopodobniej była to jedna z kampanii mająca na celu ocieplenie wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Jednak jej twórca popełnił jeden, podstawowy błąd. Mianowicie nie sprawdził tego, że z Wielkiej Brytanii do Polski nie ma absolutnie żadnego promu. Takich fake newsów oraz informacji powielanych przez tysiące osób rozprzestrzeniających się w mediach społecznościowych w zawrotnym tematem strusia pędziwiatra jest o wiele, o wiele więcej. A media zarówno te nowe, jak i tradycyjne niczym bajkowy kojot próbują każdego dnia dogonić, złapać i zweryfikować to, co prawdziwe. I odgrodzić od tego, co zmyślone.
Dlaczego ten temat dotyczy każdego z nas? Tak naprawdę powinnam zacząć od tej kwestii. Przede wszystkim dlatego, że to, co dzieje się w Sieci ma ogromny wpływ na nasze myślenie, na nasze postrzeganie świata i ma również wpływ na to, przy którym nazwisku postawimy krzyżyk podczas wyborów. Tak – każdego dnia pojawia się wiele kampanii mających na celu odwrócenie naszej uwagi lub nakierowanie nas na konkretne myślenie. Korzystając z definicji dostępnej w Wikipedii, jest to celowe wprowadzenie użytkownika w błąd w celu uzyskania korzyści nie tylko politycznych, o których przed chwilą wspomniałam, ale również finansowych oraz prestiżowych. Wywołują one często skrajne emocje, napięcie, utrudniają podejmowanie świadomych decyzji. Kampanie dezinformacyjne pojawiają się każdego dnia, a wraz z nimi pojawiają się oskarżenia strony rosyjskiego wywiadu, Donalda Trumpa, albo tych słynnych panów w czarnych bluzach, którzy klikają w klawiaturę z zasłoniętymi twarzami, a za nimi pojawiają się rzędy zielonych cyfr na czarnym tle (jak w Matrixie). Wszystkie te sytuacje powodują, że w Polsce nie ufamy zarówno mediom tradycyjnym, jak i społecznościowym. Według badań: 65% Polaków nie wierzy w to, co przeczyta w gazecie, 62% Polaków nie ufa informacjom zamieszczonym na portalach internetowych. Zdecydowanie większym zaufaniem obdarzamy stacje telewizyjne, które należą do osób prywatnych, aniżeli te które są publiczne. Nadal jednak to nie jest spore ani ogromne zaufanie. W raporcie Dezinformacja w sieci potwierdza się to, że w Polsce nie ufamy mediom społecznościowym. Nie tylko są one dla nas głównym źródłem nieprawdziwych informacji, ale również są po prostu przeciętne. Przeciętnie wiarygodne i w dużej mierze internauci sprawiają, że informacje o wątpliwym potwierdzeniu, albo żadnym potwierdzeniu, są bardzo szybko rozprzestrzeniane. Fake newsy charakteryzują się również tym, że często posiadają chwytliwe, clickbaitowe tytuły, które mają nas zachęcić do tego, żebyśmy po prostu w nie kliknęli, przeszli na tę stronę i dowiedzieli się nieco więcej. Po czym często okazuje się, że artykuł i jego nagłówek to są dwie zupełnie inne rzeczy. I właśnie to jest jeden z czynników, który często sprawia, że potem już niezbyt ufamy takim źródłom. Zresztą słusznie. Szczególną grupą osób, która niekoniecznie radzi sobie z fake newsami są po prostu seniorzy, którzy nie są obeznani z nowymi technologiami. Często nie są obeznani z mediami społecznościowymi, nie wiedzą do końca, jak to działa. Charakteryzują się sporą ufnością i właśnie osoby powyżej sześćdziesięciu pięciu lat bardzo chętnie dzielą się artykułami o wątpliwej wiarygodności, które niekoniecznie są prawdziwe i po prostu są fake newsami. Co prawda podałam (można powiedzieć) bardzo groteskowy przykład tweeta i reakcji premiera Morawieckiego, która tak naprawdę nie wiadomo czy była zaplanowana, czy nie. Natomiast tak jak wspomniałam – to jest naprawdę poważny problem, który powoduje brak pewności, jak i również zdezorientowanie społeczeństwa, które nie wie do końca w co ma wierzyć, a w co nie i co tak naprawdę jest wiarygodnym źródłem, a co nie.
Jednym ze zjawisk, które towarzyszą szybkiemu rozprzestrzenianiu się fake newsów, jest Circular reporting. Nie znalazłam w sumie odpowiedniego tłumaczenia tego terminu na język polski, także myślę, że zachowamy sobie ten oryginał. Ale wytłumaczę Wam, na czym to polega. Jest to taka sytuacja, w której gazeta A publikuje newsa. I jest to fake news. Oni po prostu sobie to opublikowali, natomiast mają (powiedzmy) sporą popularność, wydają się wiarygodnym źródłem, więc gazeta B myśli sobie: No skoro gazeta A o tym napisała, no to my też musimy o tym napisać. I oni po prostu publikują podobny artykuł albo notkę, albo wpis na portalu społecznościowym podając gazetę A jako źródło. Następnie kolejna gazeta pobiera tego newsa i publikuje go u siebie, podając gazetę A nadal jako źródło. A potem gazeta D może już sobie wpisać, że na przykład źródła są różne. I tak właśnie rozpoczyna się lawina fake newsów powielanych przez najróżniejsze media. A my tak naprawdę przeglądamy sobie google i myślimy: no… skoro jeden dziennikarz tak mówi, drugi dziennikarz tak mówi, na trzecim portalu mogę to przeczytać, to dlaczego to nie miałaby być prawda? Także to jest takie zjawisko echo, które w bardzo szybki sposób i bez weryfikacji prawdziwego źródła (i tego, czy ono w ogóle jest), niestety rozprzestrzenia się wśród użytkowników i sprawia, że fake newsy nie zostają ignorowane, a stają się udostępniane i zyskują dużą popularność wśród społeczeństwa. I tak, aby wam może nieco bardziej zobrazować sytuację to… jest przypadek artykułu (i takich artykułów również było wiele, które były np. napisane z takim satyrycznym sznytem. Można powiedzieć, że całkowicie były napisane w sposób ironiczny, przez kogoś, kto absolutnie nie miał na celu, aby to zostało udostępnione jako prawdziwe i wiarygodne), który po przetłumaczeniu miał mniej więcej taki tytuł: Wydatek energetyczny nastolatków grających w gry nowej generacji. Był to artykuł satyryczny, ale został udostępniony przez British Medical Journal, czyli można powiedzieć, że źródło wiedzy medycznej dla profesjonalistów Wielkiej Brytanii. A samych wzmianek na temat tego artykułu było 400. W najróżniejszych mediach. Także nikt tego nie zweryfikował, a tutaj nagle ups… mamy problem.
Wiemy już, jaki jest procent Polaków, którzy mediom społecznościowym nie ufają. Wiemy już (mniej więcej), jak to wygląda. Pokrótce znany jest nam ten temat i przejdźmy może do ważnej tematyki, a mianowicie tego, w jaki sposób można z tym walczyć. Przede wszystkim my jako użytkownicy powinniśmy sprawdzać podejrzane informacje, które nie wywołują naszego zaufania, jak i również sprawdzać ich źródła. Głównie te portale oraz strony, które są absolutnie znane z tego, że szukają sensacji. Mamy tutaj duże prawdopodobieństwo, że takie strony publikują nie do końca sprawdzone informacje. Możemy również weryfikować oryginalne źródła. Natomiast takim przełomowym odkryciem, jeśli chodzi o weryfikację fake newsów, może być np. platforma blockchainowa oparta na technologii blockchain. Mogłoby to działać na przykład w taki sposób, że każdy, kto ogłaszałby jakiegoś newsa, musiałby wpłacić kaucję. Jeżeli okazałoby się to fake’em – to wtedy kaucja by przepadała. Ale również są już rozwiązania zawierające bardziej techniczne tło, na przykład: podpis zakodowany w metadacie danego newsa. I to również opiera się na technologii blockchainowej. Jedną ze słynnych gazet, która zdecydowała się sprawdzać źródła za pośrednictwem właśnie blockchaina jest The New York Times, która posługuje się metadatą zakodowaną w danym zdjęciu albo w danej informacji. I wtedy jest wiadomo: kto tak naprawdę jest autorem tego newsa, czy jest to osoba istniejąca i prawdziwa, gdzie dane zdjęcie albo wideo zostało zrobione i czy zostało ono edytowane, czy zostało ono opublikowane. Także mamy tutaj przełom. Ważne jest to, że niektóre kraje podejmują walkę z fake newsami. Niestety w Polsce jest to temat bardzo raczkujący i tak naprawdę jest rozprzestrzeniana i publikowana informacja o tym, że fake newsy są poważnym problemem, ale niekoniecznie jeszcze wpadliśmy na jakieś rozwiązanie, które pomogłoby edukować nasze społeczeństwo i informować o tym, że warto jednak (mimo wszystko) nieco bardziej weryfikować dane źródła. Natomiast rząd Finlandii zabrał się za taką kampanię, w której uświadamia za pośrednictwem kompleksowych działań skierowanych do mieszkańców, studentów, dziennikarzy, polityków jak walczyć z fake newsami. Właśnie zaczynają chwalić się osiągnięciami w ich zwalczaniu. I dzięki temu uświadamiają kolejne pokolenie, które na przykład wchodzi w świat bycia nastolatkiem, a następnie w świat bycia dorosłym i świadomym wyborcą, który tak naprawdę ma wpływ na to, co dzieje się w jego kraju. Fiński rząd dopisał walkę z fake newsami poprzez promowanie edukacji w zakresie korzystania z mediów właśnie w takich obszarach jak kształcenie nauczycieli i młodzieży szkolnej do dokumentu rządowego. Także widać, że jest to jeden z krajów, który bardzo poważnie traktuje ten problem.
W jaki sposób platformy społecznościowe walczą z fake newsami? Ostatnio została opublikowana informacja o tym, że Facebook usunął trzysta stron i kont na swoim głównym serwisie. Były to konta powiązane z Arabią Saudyjską i brały one udział w dezinformacyjnych kampaniach. Było to jeszcze trzydzieści jeden profili na Instagramie, ponieważ tam również pojawiają się takie niekoniecznie wiarygodne informacje. Usunięte strony były obserwowane przez całkowitą liczbę 1,4 milionów kont, a w ramach operacji wydano 108 tysięcy dolarów na sponsorowane komunikaty i reklamy na Facebooku oraz Instagramie. Na Facebooku tak naprawdę każdego dnia jest publikowanych około miliarda treści i sam Facebook podjął również współpracę z organizacjami pozarządowymi (mniej więcej od końcówki 2016 roku/początku 2017) i niektóre z filmów są oznaczone przez tak zwanych Fact-Checkers. Facebook będzie dążył do tego, aby zmniejszyć ilość informacji, które nie są wiarygodne o jakieś 80%. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Są również prowadzone pewne działania, albo przynajmniej jest deklaracja o prowadzonych działaniach, za pośrednictwem maszyn learningu, które również mogą wspomóc sprawdzanie wiarygodności danych treści. Jeśli chodzi o Twittera, to on również kasuje kilkadziesiąt nieprawdziwych kont, ponieważ Twitter jest w Stanach, jak i również w Polsce, ogromnym medium. W Stanach jest to zdecydowanie bardziej popularne niż u nas. W Polsce obraca się on wokół dziennikarzy, sportowców i polityków. Także w naszym kraju jest to również miejsce, w którym mogą być takie sytuacje, jak z premierem Morawieckim oraz tą kampanią mającą na celu ocieplanie wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Zbliżają się wybory, także jestem ciekawa czy pojawi się więcej takich sytuacji. Z pewnością będę to obserwować i was poinformuję, ponieważ planuję również przygotować specjalny odcinek mówiący o tym, w jaki sposób partie komunikują się z nami poprzez media społecznościowe i jak te kampanie wyglądają.
A na dzisiaj to wszystko. Bardzo Wam dziękuję za wysłuchanie. Jest to może nieco inna konwencja odcinka tego podcastu niż zazwyczaj. Jestem ciekawa, jak Wam się podobało, czy Wam się podobało, czy chcielibyście wiedzieć więcej i czy zwróciliście na coś uwagę. Jeżeli tak, dajcie mi koniecznie znać. Przypominam również o tym, że jeżeli chcielibyście otrzymywać przypominajkę o najnowszym odcinku tego podcastu – możecie zapisać się do newslettera. Wtedy wyślę Wam maila z informacją, o tym, że nowy odcinek już jest oraz z bezpośrednim linkiem, gdzie będziecie mogli wybrać Waszą ulubioną platformę do odsłuchiwania podcastów.
Życzę Wam wspaniałego tygodnia. Mam nadzieję, że zaczął się on w waszym przypadku nieco lepiej niż mój, ponieważ mój poniedziałek rozpoczął się od wizyty w przychodni. Ale no cóż. Idziemy do przodu. Wszystkiego dobrego. Wspaniałego tygodnia jak już Wam mówiłam i słyszymy się w następny poniedziałek. Pa, pa